Nie długo trwało trafienie na trop Hidalga. Zawsze był pewny siebie, przez co mocno stąpał po ziemi. Znaleźliśmy jego ślady. Niestety. Nie cały czas szedł drogą, błotem lub czymś na czym zostawił ślady. Na szczęście Luna dobrze go znała. Wiedziała którędy mógł pójść. Znalazła ścieżkę, prowadzącą do jeziora. Po drugiej stronie jeziora była kolejna ścieżka, prowadząca do ubitej drogi. Ubita droga doprowadziła nas do małego miasteczka. Luna przez chwilę stała wryta. Przyglądała się, nasłuchiwała. Po chwili powiedziała że Hidalga to nie ma. Idąc drogą z powrotem, zauważyliśmy ścieżkę. Pobiegliśmy nią. Prowadziła ona do jakiegoś domku. Obok niego była mała stodoła i zagroda. Z daleka było słychać rżenie Hidalga. Razem z Luną powoli i ostrożnie podeszliśmy do stodoły. Przez okno zauważyliśmy przywiązanego i zamkniętego Hidalga. Luna ostrożnie otworzyła drzwi. Ja wbiegłem do środka i próbowałem przegryźć lub zerwać liny z Hidalga. Luna stała na straży.
- Szybko ! Człowiek idzie ! - Luna wystraszona nas ostrzegła.
W tym samym czasie udało mi się zerwać liny. Całą trójką zaczęliśmy biec. W oddali było słychać krzyki człowieka. Wszyscy wróciliśmy na nasze terytorium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz