- Witaj Luno. Piękny mamy dzisiaj dzień. Co u ciebie słychać ?
- O, hej Hidalgo. Wybacz byłam zamyślona. Tak, racja, piękny mamy dzisiaj dzień. U mnie w porządku. A co ty porabiasz ?
- Tak się zastanawiałem... nie widziałaś gdzieś Straciatelli ?
- Straciatelli ? - Luna zaśmiała się i przecząco pokiwała głową.
- Szkoda. Chciałem z nim porozmawiać. Trudno. Poszukam go. Do zobaczenia później !
- Zaczekaj ! Przekazać mu coś jeśli znajdę go pierwsza ?
- Nie trzeba. Chciałem tylko pójść z nim pobiegać. Dzięki za chęci.
- Do zobaczenia.
Po tych słowach Hidalgo błyskawicznie pogalopował jak szalony przed siebie. Po około 10 minutach Hidalgo i Freckle przybiegli do Luny.
- Witaj Luno. - rzekł radośnie Freckle.
- Witajcie. A zatem udało ci się znaleźć Straciatellę ? - z uśmiechem na twarzy powiedziała Luna spoglądając na Hidalgo. On odwzajemnił jej uśmiech, ale nie wytrzymał i wybuchł śmiechem. Luna tak samo.
- Ej ! O co chodzi ? Jaka straciatella ? O czym wy mówicie ? - zdziwiony Freckle spoglądał na nich. Był bardzo zdziwiony i lekko przerażony, ponieważ bał się pomysłów Luny i Hidalga.
Pod wieczór wszyscy się rozdzielili i sprawdzili czy na ich terytorium wszystko jest w porządku. Po skończeniu obchodu wszyscy do siebie wrócili. Zaczęli rozmawiać o wszystkim i o niczym. Postanowili że następnego dnia zapuszczą się dalej i poszukają czy w okolicy nie ma innego stada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz