Spacerowałem sobie wzdłuż strumyka słuchając pięknego śpiewu ptaków. Nagle zobaczyłem w oddali piękną, gniadą klacz.
- Luna ! - krzyknąłem do tarzającej się w trawie nieopodal Luny - Co to za klacz ?
- Ona ? To Reneesmee. Jest tu nowa.
- Reneesmee. Ładne imię.
- Ale właścicielka tego imienia jeszcze bardziej ! - Luna zaśmiała się, szarpnęła mnie za grzywę i zaczęła skakać obok mnie.
- Co ? Ja ? Niee... Wcale że nie...
- Zaprzeczasz że ona jest piękna ?
- Nie. Tego akurat nie...
- Ha ha ha ! Oj Hidalgo, Hidalgo. Zakochałeś się ! - po tych słowach Luna śmiejąc się pogalopowała przed siebie. Ja zostałem obok strumyka. Przyglądałem się z oddali Reneesmee...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz