-Wiesz?! Mam już ciebie dosyć ! Nie jesteś moją matką aby mnie niańczyć ! Potrafię o siebie zadbać, tak ?! Daj mi wreszcie święty spokój ! Nie mogę nic robić, bo co? Bo Pielgrzymek się we mnie zakochał, tak ?! Daruj sobie takie teksty ! Nie zapominaj, że jestem Alfą ! Może chcę sobie od ciebie odpocząć i zrobić wolne ! Nie interesuj się ! Z kim ? Gdzie ? Kiedy ? Po co ? Znajdź sobie kogoś innego do niańczenia ! - strasznie zdenerwowana i rozzłoszczona krzyczałam na całe gardło. Po chwili poczułam, że inne konie zebrały się wokół nas i przyglądały się mojej furii. Pielgrzym stał na przeciw mnie z posępną a za razem zdenerwowaną miną.
- ... - Pielgrzym chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
-Skończyłam z Tobą rozmawiać. - Odwróciłam się i zaczęłam iść. Nadia, Dastan, Hugo i Hidalgo zaczęli iść za mną. Reneesmee ruszyła za nimi. Tylko Grom i Apartka pozostali przy Pielgrzymie.
-Luna? ... - zaczął mówić Hidalgo.
-Wybacz, nie dzisiaj.
Dastan podbiegł do mnie i podparł moją głowę swoją. Zostałam odprowadzona przez przyjaciół na moje ulubione miejsce obok strumyka. Położyłam się na trawie. Pozostali położyli się obok mnie.
-Luna... - zaczęła nieśmiało Nadia.
-Jutro ;) - puściłam do niej oczko. Położyłam głowę na szyi Dastana.
Zasnęłam. Chciałam zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz